Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

sobota, 22 kwietnia 2017

Rozterki producenta zakwasu żytniego oraz poświątecznie

Dzień 1/ rano
Woda + mąka żytnia + słoik + kawałek gazy + drewniana łyżka, to nie może być trudne.

Dzień 1/ wieczór
Kurczę, nic się nie dzieje, niektórzy twierdzą, że początkowo trzeba cię karmić dwa razy na dobę. Masz papu, smacznego.

Dzień 2/ rano
Nic się nie dzieje, chociaż chwilka, są pierwsze, malutkie bąbelki powietrza. Jedz, żebyś był duży i mocny.

Dzień 2/ wieczór
Mógłbyś kurka produkować więcej tych bąbli, wiesz?

Dzień 3/ rano
Pora karmieniaaaaa!!! Śpisz?

Dzień 3/ wieczór
Hurrrrraaaaa!!! Ruszyłeś dupę!!!

Dzień 4/ rano
Dzisiaj całkowicie zasłużyłeś na swój posiłek :D Muszę cię trochę wyrzucić, wiesz? Jak będzie cię za dużo, to mi zwiejesz i narobisz bałaganu, przepraszam.

Dzień 4/ wieczór
Halooo, obraziłeś się? Rusz się chociaż troszkę, co?

Dzień 5/ rano
Trzy bąble powietrza? Jaja sobie ze mnie robisz? Ostatni raz dostajesz jeść za darmo! Do roboty!

Dzień 5/ wieczór
Widzę, że strategia zastraszania działa :D Pracuj chłopaku, pracuj!

Dzień 6/ rano
Dzień dobry każdemu pięknemu bąbelkowi z osobna! Śniadankooo podanooo!

Dzień 6/ wieczór
Są! Może nie szalejące, ale równe, zgrabne i powabne bąble :D

Dzień 7/ rano
O witaj piękny, napowietrzony zaczątku mojego chleba żytniego!!! Podano posiłek :D



Dzień 7/ wieczór
At voila.
O to było całe zamieszanie.


___________________________________________

Święta przemknęły tak szybko, jak poprzedzające je dwa tygodnie.
Najpierw były targi, potem targi i nagle był Wielki Czwartek.
W życiu tak szybko nie robiliśmy zakupów :)
Ale, jak na 'perfekcyjną panią domu' przystało, zdążyłam upiec dwa mazurki, sernik wiedeński, babkę cytrynową i dwa chleby, jeden pszenny na żytnim zakwasie, drugi wieloziarnisty z przepisu mAlutki (Jesooo, jak ja już za nim tęskniłam).
Menu dostosowałam do naszych zachcianek oraz gwoździem programu, była jak zwykle, kaczka faszerowana :D

Było przyjemnie chociaż byliśmy bardzo zmęczeni.
Dopiero teraz trochę odparowujemy.
Dzieje się tyle, że nie bardzo jest czas na leniuchowanie.
Ale w końcu udało mi się obśmiać moje negocjacje z mąką i wodą w celu uzyskania zakwasu.
Postanowiłam podejść do tego na luzie, stąd moje zapiski raczej niepoważne.
Nie traktujcie ich, proszę, jak instrukcji, robiłam zakwas pierwszy raz w życiu, ponieważ poprzedni, z braku doświadczenia, zabiłam.

Zmykam popracować na rzecz przyszłych adeptów sztuki sommelierskiej.
Wiedziałam, że jak zdam egzaminy dostanę dodatkową robotę :D
Jak to było?
Kogo tam lubi praca? :D :D :D





sobota, 1 kwietnia 2017

Pierwszy raz i wiosna :)

Pierwszy raz piszę post na telefonie i już mi się nie podoba, bo litery jakieś nie teges i autokorekta mi się wpier... ale jeszcze bardziej nie chce mi się siadać do laptopa.
Wiosną nadjeszła  tak urocza, że ruszyłam w świat.
Jako, że moja wyspa jest, jak planeta Małego Księcia, nie mogłam po niej latać w kółko. Dlatego polazłam nad wodę.
I szłam.


I szłam.


I było mi szczęśliwie.


10 km mnie zabiło, więc dogorywam teraz.
Ale jest mi pięknie, czego i Wam życzę.